Temat XI Konferencji jest fascynujący. Pytanie to daje do myślenia, sugeruje, że nie chodzi tylko o przyszłość Polslki w UE, ale dopuszcza inne scenariusze.
W 1989 roku byliśmy świadkami zadania śmiertelnej rany systemowi komunistycznemu – przez Solidarność na czele z Lechem Wałęsą. Sukces Okrągłego Stołu i wyborów 4 czerwca był sygnałem, że można odsunąć komunistów od władzy. Dziś słyszymy, że był zdradą, a więc czy wywalczyliśmy sobie wolność?
Polska uzyskała optymalne warunki rozwoju poprzez wstąpienie do UE i NATO. Polska wstąpiła do Unii, choć ponad 28% się temu sprzeciwiła przy głosach niektórych przywódców, że Unia jest zagrożeniem demokracji. Czym tłumaczyć, że mimo oczywistych korzyści antyunijny lud przetrwał do dziś?
Jak Polska wykorzystała możliwości po wstąpieniu do UE? Czy nasi europarlamentarzyści mają się troszczyć o polski interes, czy o dobro ogólne? Czy gdy sygnalizują błędy i naruszenia, jest to zdradą czy wyrazem troski? Czy nie powinniśmy traktować Unii jako wielkiej rodziny?
Ojcowie idei zjednoczonej Europy wyobrażali ją sobie jako bufor przed komunizmem oparty na historycznych fundamentach. Jednak jej proces oparty został na wartościach ekonomicznych przy pomijaniu moralnych, co doprowadziło do kryzysów. Odcięto m.in. chrześcijańskie korzenie narodów Europy.
Unia nie jest niewinnym barankiem. Ma swoje słabości. Ale państwa Unii nie mogą dzielić się na lepsze i gorsze, nie mogą też zachowywać się wobec niej jak pasożyci.
Członkostwo w Unii Europejskiej zobowiązuje do poszanowania traktatów unijnych. Państwa nie mają więc prawa konstruować praw autorskich i odrzucać wspólnego prawa demokratycznego. Stajemy więc przed ważnym problemem wynikającym z odstępstwa Polski od unijnych praw. Nie wyobrażam sobie przyszłości dla państwa, które łamie konstytucję, odbiera sądom niezawisłość, upolitycznia wszystko i jest rządzone przez jedną partię, która de facto nie ma nic do powiedzenia, bo rządzi nią jeden człowiek.